Taką oto anegdotkę dotyczącą poniekąd również Paruszowca opowiedział nam pan Teofil Basista:
Kiedyś na torze żużlowym odbyły się zawody konne, po strzale startera konie spłoszyły się - wszystkie, z wyjątkiem jednego siwka, należącego do syna mieszkańca ulicy Mikołowskiej, pana Tkocza. Siwek zdobył główna nagrodę w wysokości 3 000 złotych. Jak się okazało, koń był uprzednio wykupiony z rzeźni za taką samą sumę. Nie spłoszył się, bo był kompletnie głuchy, a sygnał startu był sygnałem dla jeźdźca, który pogonił konia.
Właściciel na co dzień wykorzystywał konia do ciągnięcia obitego blachą wózka z mięsem z pobliskiej rzeźni.
Właściciel na co dzień wykorzystywał konia do ciągnięcia obitego blachą wózka z mięsem z pobliskiej rzeźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz